Donald Tusk najpierw w Indiach, a późnej w Wietnamie będzie namawiał przedsiębiorców do inwestowania w Polsce. I nie chodzi tu wcale o nowe wietnamskie bary "z kurczakiem w pięciu smakach". Na Forum Biznesowym w Bangalur Tusk spotka się m.in. z przedstawicielami indyjskiego i wietnamskiego sektora elektronicznego, energetycznego czy też budownictwa.
Przed premierem niełatwe zadanie. Kraje te bowiem dotychczas w minimalnym stopniu współpracowały z Polską, wolą raczej inwestować w Rumunii czy Bułgarii.
Oficjalnie Tusk będzie zacieśniał stosunki gospodarcze z azjatyckimi przedsiębiorcami. Ale atrakcji zapewne będzie nie mniej, niż na słynnej wycieczce do Peru i Chile, na którą Tuskowie wybrali się dwa lata temu.
Wtedy premier pozował do zdjęć w wełnianej czapce peruwiańskich Indian. Tym razem ustrojono go w wieniec z egzotycznych kwiatów i wożono zabytkową limuzyną. Tusk miał też okazję na żywo podziwiać piękne ludowe tańce, jakie w Polsce znamy tylko z bollywoodzkich filmów. I choć grafik premiera jest dość napięty, to zapewne to niejedyne atrakcje czekające na polskiego szefa rządu i jego żonę w tej kilkudniowej podróży.
W Indiach naszego premiera podejmować będą prezydent Pratibha Devisingh Patil (76 l.) i premier Manmohan Singh (78 l.). W Wietnamie ma spotkać się m.in. z sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Wietnamu Nong Duc Manhem (70 l.).